29 sierpnia, 2017

Jakie będą straty, a jakie korzyści ze zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych?

Propozycja Komisji Europejskiej z 8 marca 2016 roku w sprawie kierunkowej zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych przewiduje modyfikację czterech elementów. Dwa z nich są kontrowersyjne: podwyższenie kosztów pracy i ograniczenie delegowania w czasie.

1. Obecnie pracownikom delegowanym gwarantuje się wypłatę przynajmniej minimalnych stawek płac państwa przyjmującego. Po zmianach pracodawca będzie musiał wypłacić pracownikom delegowanym wynagrodzenie rozumiane w taki sposób jak to wynika z prawa, układów zbiorowych i zwyczaju państwa przyjmującego. W szczególności chodzi o rozmaite dodatki do wynagrodzenia, które nie są skatalogowane czy skodyfikowane, lecz wynikają z przepisów prawa, układów zbiorowych pracy i orzeczeń arbitrażowych. Oznacza to w praktyce konieczność dogłębnego poznania przepisów o wynagrodzeniu obowiązujących w danym regionie, branży, zawodzie. Celem ekonomicznym proponowanej zmiany jest podniesienie kosztów zatrudnienia pracowników delegowanych ponad obecny poziom w imię ochrony interesów pracowników lokalnych. Teoretycznie zmiana mogłaby doprowadzić do przyznania dodatków do wynagrodzenia charakterystycznych dla państwa przyjmującego, których wypłaty w obecnym stanie prawnym nie ma. To jednak spowoduje wzrost ostatecznej ceny usługi, która stanie się przez to niedostępna dla zagranicznego odbiorcy. Dodatkowe koszty pracy firm usługowych związane wyłącznie z faktem, że usługa świadczona jest w innym państwie członkowskim, wynoszą 29% całkowitego kosztu pracy. Dlatego dalsze zwiększanie bezpośrednich kosztów pracy, zamiast do podwyżek wynagrodzenia (wypłaty dodatków) doprowadzi do utraty zamówień z zagranicy. 2. Obecnie strony mogą swobodnie wybrać prawo pracy, którym będą się kierować przy wykonywaniu umowy. Zawsze wybierają porządek prawny, który jest im znany, a nie ten, który jest "lepszy". Po zmianach pracownik będzie w całości podlegał prawu pracy państwa przyjmującego. Ta zmiana faktycznie czyni delegowanie pracowników niecelowym i tylnymi drzwiami zmusza przedsiębiorcę do założenia firmy w państwie przyjmującym. Traktatowa swoboda świadczenia usług to nie tylko prawo do świadczenia usług na terenie innego kraju, ale przede wszystkim wolność od konieczności zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej w każdym państwie, w którym firma ma klientów. Inicjatywa Mobilności Pracy szacuje liczbę podmiotów delegujących na 92 tysiące. Liczba delegowań w ub. roku przekroczyła pół miliona, co pozwala oszacować liczbę pracowników delegowanych na 300-400 tysięcy.

Zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych

Na zmianach stracą przede wszystkim małe i mikroprzedsiębiorstwa, które są najbardziej mobilne i których jest najwięcej. One nie będą w stanie poznać licznych i skomplikowanych przepisów prawa lokalnego i układów zbiorowych regulujących zasady wynagradzania, a po pewnym czasie, całego prawa pracy. Nie mają na to środków. One też najszybciej zostaną "przyłapane" na nieprawidłowo wyliczonych składnikach wynagrodzenia, ukarane grzywnami, które doprowadzą do ich bankructwa. Pracownicy stracą swojego pracodawcę, ale niekoniecznie stracą pracę. Ich kwalifikacje są potrzebne i mile widziane za granicą. Będą jednak musieli szukać pracy na własną rękę, bezpośrednio za granicą. Zostaną zatem trwale wydrenowani z polskiej gospodarki. Ich czasowa migracja zarobkowa w formie delegowania zamieni się w trwałą migrację opartą na swobodzie przepływu osób (a nie usług - jak dotychczas). Straci ZUS, ponieważ ich składki będą odprowadzane w miejscu wykonywania pracy. Starci budżet państwa, ponieważ podatki firm usługowych, jeśli przetrwają na polskim rynku będą znacznie niższe. Choć w tym przypadku najbardziej prawdopodobny scenariusz przewiduje przeniesienie przedsiębiorstwa do innego państwa członkowskiego. Tak czy owak podatki nie wpłyną do polskiego budżetu.

Kto skorzysta na zmianie dyrektywy?

A kto w takim razie skorzysta na proponowanych zmianach? Może przynajmniej francuscy, holenderscy czy belgijscy pracownicy? Niestety nie. Rynki pracy bogatych państw przyjmujących są zalewane tanimi pracownikami, wśród których nie ma ANI JEDNEGO pracownika delegowanego. Badania think tanku brukselskiego Breugel i instytutu HIVA z Uniwersytetu w Leuven, a także raport francuskiego rządu Tresor-Eco, wszystkie z 2016 r., wskazują jednoznacznie, że źródłem dumpingu socjalnego są pracownicy nierejestrowani oraz samozatrudnieni. Żadnej z tych grup dyrektywa nie obejmuje. Nawet w obecnym stanie prawnym nie ma obowiązku wypłacania im minimalnych stawek płac, a ponieważ przyjeżdżają z biedniejszych państw, są gotowi pracować za niższe stawki. Zmiana dyrektywy zafunduje nieuchronny wzrost kosztów legalnego delegowania i niepewność prawa. To wywinduje ceny usług oferowanych przez te firmy ponad poziom akceptowany przez kontrahentów, którzy szukając tańszej, choć bardziej ryzykownej opcji zwrócą się do szarej strefy. Podkopywanie wysokich standardów socjalnych wywalczonych przez lata przez zachodnie związki zawodowe będzie dużo łatwiejsze. Problem zachodnich rynków pracy został błędnie zdiagnozowany na samym początku tego procesu legislacyjnego (a nawet wcześniej - jeszcze w 2012 roku przy pracach nad tzw. dyrektywą wdrożeniową). Za dumping socjalny obwiniono pracowników delegowanych, zupełnie ignorując problem nierejestrowanego zatrudnienia. Tymczasem obowiązek zagwarantowania minimalnych stawek płac jest wystarczającym mechanizmem chroniącym rynki pracy państw bogatszych przed tanią siłą roboczą, skoro jest to stawka, za którą można legalnie zatrudnić lokalnego pracownika. O ile egzekwuje się ten obowiązek. MB Aktualne wyzwania i problemy w zakresie delegowania pracowników będą  szczegółowo omawiane podczas V Europejskiego Kongresu Mobilności Pracy, który odbędzie się w dniach 20-21 listopada 2017 roku w Krakowie.

MOŻE CI SIĘ PODOBAĆ